Z okazji święta
Wszystkich Świętych zostałem kiedyś zaproszony (fejsbukowo) do Szczecina na wkopanie kolejnych dwóch dębów pamięci.
Tym razem w ten oryginalny sposób miasto Szczecin chce uczcić pamięć Edmunda
Waydy (1915-2010) – śpiewaka, aktora, reżysera, dyrektora Państwowej Operetki w
Szczecinie oraz prof. Zbigniewa Pilawskiego (1922–1987) – pracownika naukowego
Pomorskiej Akademii Medycznej, żołnierza
AK i I Armii WP.
Zaproszono
mnie z tej przyczyny, że kilka miesięcy temu zainteresowałem się tą sprawą i
nawiązałem kontakt z pomysłodawcą idei drzewek pamięci, panem Andrzejem Łazowskim,
prezesem Stowarzyszenie Czas Przestrzeń Tożsamość, który tak określa przesłanie
akcji: "Taka pamięć to budowanie tożsamości naszego miasta. Miasto
podobnie jak i człowiek bez pamięci jest tylko pustą wydmuszką, bańką mydlaną
na wietrze. Człowiek bez przeszłości to i wielokrotnie człowiek bez
przyszłości."
Powodowany tą
ideą napisałem kiedyś felieton „Pamięć i tożsamość” poświęcony m.in. śp. Prof.
dr. hab. inż. Kazimierzowi Kałuckiemu”, człowiekowi zasłużonemu dla Szczecina,
tam mającemu swoje drzewko pamięci a pochowanemu na mieleckim cmentarzu.
Ktoś mniej
zorientowany mógłby powiedzieć, że i Mielec ma swoje dęby pamięci. W ramach
ogólnopolskiej akcji: „KATYŃ – ocalić od zapomnienia” odbywało się sadzenie
Dębów Katyńskich. Jej pomysłodawcy poprzez kultywowanie pamięci o Polakach –
ofiarach zbrodni katyńskiej chcieli uświadomić uczestnikom i realizatorom
projektu trwałość przekazu pokoleniowego i jego historyczne znaczenie (za
hej.mielec).
„W Mielcu dotychczas zasadzono kilka Dębów
Katyńskich, rosną obok bazyliki na starym mieście czy obok budynku Gimnazjum
numer 2. Kolejny został zasadzony 17 września, na skwerze obok Muzeum
Regionalnego – Pałacyku Oborskich. Poświęcony jest porucznikowi Zdzisławowi
Ludwikowi Wagnerowi. Urodził się w Jarosławiu, w 1891 roku. Był żołnierzem
Legionów Polskich, profesorem mieleckiego gimnazjum, komendantem Mieleckiego
Hufca Harcerzy ZHP. Więziony w Kozielsku, zamordowany wiosną 1940 roku przez
NKWD strzałem w tył głowy, pochowany w lesie katyńskim” (za hej.mielec).
No i zaczęły sobie te
dęby rosnąć na mieleckiej ziemi. Nie za bardzo im podobno idzie to rośnięcie i
już niektóre trzeba było zastąpić duplikatami, bo uschły. Może to nędzna gleba
nadwisłocza, a może marne podglebie ideologiczne, wyjałowione coraz marniejszą
rangą historii i tradycji w naszym mieleckim bytowaniu, nie wiem. Coś jednak
symbolicznego w tym usychaniu mieleckich dębów pamięci musi być.
Bo oto inny profesor mieleckiego
gimnazjum, Franciszek Siorek, który m.in. założył pierwszą w Mielcu drużynę
skautową młodzieży gimnazjalnej, uczestnik w randze podporucznika I wojny
światowej, dyrektor szkoły, jeden z członków założycieli Towarzystwa Seminarium
Nauczycielskiego Żeńskiego i kierownik Prywatnego Nauczycielskiego Seminarium
Żeńskiego, Prezes Związku Oficerów Rezerwy, członek Zarządów: Towarzystwa
Szkoły Ludowej, Towarzystwa Gimnastycznego "Sokół" i Koła Przyjaciół
Akademika, który po aresztowaniu przez gestapo,
został zamordowany w obozie koncentracyjnym w Oranienburgu, a o którym nikt
prawie nie pamięta, zasadził w 1932 roku Dąb pamięci Marszałka Józefa
Piłsudskiego.
Rośnie sobie ten dąb do dzisiaj przed
głównym wejściem do budynku gimnazjum, ma już 80 lat i na stulecie budynku gimnazjum
nie powieszono na nim choćby najmniejszej tabliczki. Widać „lata” wszystkim
taki dąb pamięci. Pewnie taki sam los spotka także mieleckie dęby katyńskie, o
ile przeżyją. Obym nie był złym prorokiem.
Podobnie „lata” większości pamięć o
zasłużonych mielczanach. Nie twierdzę, że akurat mamy pamiętać Franciszka
Siorka a nie Ludwika Wagnera, ale czy śmierć w Katyniu jest, przy podobnych
zasługach za życia, ważniejsza niż śmierć w Oranienburgu? Czy jednak nie należy
wybierać zasłużone osoby i wspierać o nich pamięć, a nie zaczynać od
najszczytniejszej choćby akcji – bo tak wypada – i na niej kończyć,
pozostawiając resztę bez sensownych następstw?
Nie przekonuje w tej sytuacji prywatna
inicjatywa jednej z gazet wyłaniania wybitnych mielczan za ich życia, bo już z
daleka „pachnie” to „mieleckim salonem”, wspierającym zasłużonych dla niego i
ta kreowana pamięć będzie trwała tak długo, jak ten salon.
Bo pamięć o ludziach musi żyć w
ludziach. Mielczanie nie cenią swojej historii, nie cenią swojej tożsamości,
którą można odnaleźć jedynie w ludziach, którzy byli, a o których pamiętamy.
Choćbyśmy zasadzili sto dębów, a nie zmienili swojego podejścia do tradycji, to
zostanie po nas tylko zachwaszczony las.
Postawię przewrotną tezę: w Mielcu brak
było wybitnych ludzi, dlatego o nikim dzisiaj nie pamiętamy. Druga teza: W
Mielcu brak jest wybitnych ludzi, dlatego o nikim nie będziemy pamiętać (boli,
co?). Trzecia teza: wszyscy wybitni ludzie, którzy wywodzą się z Mielca, z tego
Mielca uciekli. Oni będą zasłużonymi dla innych miast i tamte miasta zasadzą im
drzewka pamięci. I będą o nie dbać równie mocna jak o samą pamięć. A jak
uciekli, to pies z nimi
A my, nowobogaccy, zadowolenie z siebie,
mielczanie, spoczniemy w granitowych grobach, sprowadzonych z Chin, śniąc
wiecznie, że jednak ktoś o nas wspomni, jak ten granit już skruszeje, a rodzina
się rozproszy. Ale nikt nie wspomni. Bo niby dlaczego? Bo to, co uczyniliśmy
dla pamięci innych, inni uczynią dla naszej pamięci.
Ps. 1. Mój Pradziad kazał się pochować
pod dębem na cmentarzu w Mikluszowicach. Jego grobu już nie ma. Dąb rośnie i
uwiecznia w przekazie jego wolę i pamięć o nim.
2. Cieszy w tej sytuacji, że chociaż
Kościół pamięta o mieleckich proboszczach i zasłużonych kapłanach i przypomina
o nich swoim wiernym.
http://andrzejtalarek.blogspot.com/2018/04/pamiec-i-tozsamosc.html
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Napisz nam, co o tym myślisz!