Trochę z boku przyglądam się – wzbierającej co raz i opadającej, by za chwilę znowu osiągnąć kolejne apogeum – dyskusji na temat zatruwania mieleckiego środowiska. Przyglądam się nieco z boku, choć na temat środowiska mogę powiedzieć wielokrotnie więcej, niż mówią czy piszą różne osoby, nawet te za znawców tematu się uważające.
Jakoś tak jest, że naprawdę znający sprawę (eksperci) wypowiadają się głównie w sądzie czy innych tego typu instytucjach albo poważnych mediach, a gardłują wkoło wszyscy inni.
Przez wiele ostatnich lat sytuacja wokół środowiska w Mielcu gęstniała, prawie tak jak czasami gęstym jest dym nad Kronospanem, by ostatnio wejść w fazę prawie histeryczną.
I co by nie mówić, dla prawie wszystkich oczywistym jest, że to Kronospan truje Mielec i mielczan, mimo że nie wszyscy nazwę tej firmy odważają się publicznie wymówić czy napisać, pisząc jednocześnie długachne artykuły o totalnym zatruciu przez nią wszystkiego.
To, że taka ukierunkowana psychoza w społeczeństwie zapanowała, jest głównie winą samego Kronospanu, który przez wiele lat nie czynił niczego, by tę opinię o siebie poprawić, a przynajmniej starać się ją jakoś neutralizować. Bo sadzenie drzewek to całkiem za mało, to nawet śmieszy.
Przemysł nas podtruwa, i to jest oczywiste. Tyle tylko, że podobne jak Krono odpady z płyt wiórowych spala w Mielcu także wielka spalarnia BRW. I mówi o tym ktoś? Nikt. Wielką emisję ma elektrociepłownia. Czy nie widać dymu? Widać. Ale ona spala węgiel (i gaz) jaki używa się w wielu domach. Więc nikt nie protestuje. A emisja gazu, chyba też szkodliwego, z Joongpolu? A emisja – fakt, że teraz mniejsza – z Onduline? A emisja styrenu przy produkcji styropianu? A różnego rodzaju malarnie, emitujące do atmosfery najróżniejsze rozpuszczalniki? Nie muszę tu dodawać wiele o emisji z tysięcy pieców domowych i dziesiątków tysięcy samochodów. Ale to nasze własne piece, w naszych domach je mamy, więc jak na nie narzekać? I co? Ano nic. Bo wiadomo, że truje Krono. Albo Melnox. A reszta jest milczeniem.
Już słyszę: panie, nie pieprz pan głupot. Tu żyć się nie da, dzieci nam chorują, my także chorujemy, a na samochodach warstwa pyłu się zbiera gruba na palec.
Sam pisałem swego czasu, broniąc Mielca przed spalarnią odpadów komunalnych i przemysłowych, że w Mielcu zachorowalność na raka jest wyższa niż w innych powiatach Podkarpacia. I podtrzymuję to, co wtedy pisałem. Jest wyższa. I przyczyniają się do tego łącznie emisja ze strefy, w tym z Krono, emisje z samochodów i z naszych domowych pieców na węgiel i plastik. I musimy się bronić przed każdym dodatkowym źródłem emisji zanieczyszczeń, jak choćby przed spalarnią śmieci.
Bo jak się zastanowić, ile razy dym z Krono leci w stronę Mielca (na południe), to będzie kilkanaście razy w roku. Może częściej nad Borek Niski. A ja i my wszyscy co dzień pijemy wodę z Wisłoki z chemią, której nie da się usunąć, co dzień jemy zatrute chemią jedzenie (ja akurat patrzę, co jem), co dzień popijamy kolorowymi, schemizowanymi napojami, wcinamy gumę orbit bez cukru, która jest samą chemią i inne podobne trucizny. I to jest główna przyczyna naszych chorób w tym uczuleń dzieci. Nie znaczy to, że nie powinniśmy żądać od przemysłu, by ograniczał emisję. Od Krono także. Ale najwięcej dla naszego zdrowia możemy zrobić sami. Kupować żywność nieprzetworzoną, pić wody mineralne, żądać w kranach wody podziemnej, nie jeść konserwowanej żywności z chemią, jeść dużo, bardzo dużo warzyw.
I nie wpadać w histerię, że głównym winowajcą wszystkiego jest mielecka strefa i Krono. Bo to najzwyczajniej nieprawda.
A ludziom z Mościsk, częściej niż inni „zapylanych” pyłem drzewnym i wąchających dymy ze strefy, współczuję. Ale podobno w przyszłości ma być lepiej.
Ps. Pisząc to, co piszę, nie piszę dlatego, że jestem sympatykiem Krono, ale dlatego że jestem człowiekiem nie poddającym się emocjom i zbiorowej histerii.
0 komentarze:
Prześlij komentarz
Napisz nam, co o tym myślisz!